poniedziałek, 25 marca 2013

Przedsiębiorstwo produkcyjne.

To było jedno z pierwszych zleceń na wykrycie podsłuchu. Odebrałem oficjalny email na szablonie firmowym z zapytaniem ile kosztuje usługa, ile czasu potrzeba na sprawdzenie czterech gabinetów w każdym z nich komputer, telefon stacjonarny, sześć gniazdek, trzy włączniki ścienne, dwa akary, klimatyzator oraz dwóch sal konferencyjnych wyposażonych w stół na 24 osoby, rzutnik wraz z ekranem, dziesięć akarów, dwanaście gniazdek. W dalszej treści zapytania ilu pracowników ma zostać oddelegowanych do tego zlecenia i  z jakich urządzeń do wykrywania podsłuchów korzysta RN System.

Nawet nie muszę sprawdzać. To jedna z większych firm w regionie województwa mazowieckiego. Takie zlecenie to dla mnie ogromne doświadczenie i prestiż. Ale Cichosza. Nikt nigdy się nie dowie o tym dla kogo pracowałem. Takie są zasady.
Przesłałem szacowaną ilość roboczo godzin jaka jest potrzebna do wykonania tego zlecenia oraz propozycję cenową wraz ze spisem urządzeń które posiadam i z informacją, że jedyną osobą do której mam stu procentowe zaufanie w sprawach zawodowych jestem ja sam i tylko ja będę wykonywał to zlecenie. Zlecenie mogę zacząć realizować zaraz po wpłacie zaliczki na podstawie faktury VAT w określonej wysokości.
Odpowiedź przyszła po dwóch dniach. Wszystko się zgadza. Mają jednak kilka warunków. Nie mogę opuścić firmy dopóki nie skończę zlecenia wraz z końcowym raportem.
Zaliczka wpłacona. Zlecenie mogę zaczynać począwszy od dnia 16 tegoż miesiąca. Osobą oddelegowaną do kontaktu ze mną jest Pan Z. z kancelarii tajnej. Poproszą o podanie nr rejestracyjnego auta, którym przyjadę wraz ze skanem awersu i rewersu mego dowodu osobistego.
Wprowadzone zmiany wnoszą dużo nowego do kalkulacji. Informuję ich o tym drogą elektroniczną, przesyłając nowy kosztorys. To zajmie dwanaście dni... Odpowiedź po godzinie
- „Zgoda.”

Mam zielone światło
Dzień przed rozpoczęciem zlecenia dzwonię do kancelarii. Potwierdzam swoje przybycie. Ustalamy godzinę rozpoczęcia. Rozmawiamy prze chwile. Ciekawy człowiek z Pana Z. Lubię ludzi z szerokimi horyzontami.
Dyżurka! Wysiadam z samochodu. Przedstawiam się. Już o mnie wiedzą. Odbieram przepustkę i kartę pojazdu. Wychodzi Pan Z. Na jego twarzy wymalowane jest bardzo duże doświadczenie. Później okazuje się że służyliśmy w tej samej jednostce wojskowej. Świat jest mały. Na terenie zakładu znajduje się miejsce gdzie mogę przenocować. Spędzę tu dwanaście dni.

Formalności
W kancelarii kwituję odbiór kluczy do gabinetów. Podpisujemy dużo ważnych dokumentów, zobowiązań i deklaracji. Dostaję służbową lustrzankę do dokumentacji. Mam wolną rękę. Zostawiam w depozycie telefony komórkowe. Dostaję telefon, który działa na terenie całego zakładu wraz z nr do Pana Z.
Od razu rozkładam sprzęt na kwaterze. To salon z sypialnią i dużą łazienką oraz WC.
Sprawdzam cztery godziny. Czysto. Mogę pracować spokojnie.

Działam
Pierwsze w ruch idą skanery. Posłuchajmy co u nich słychać.
Niektórzy z moich klientów wykreślają tę pozycję z propozycji, które im przedkładam. To świadczy tylko o tym, że chcą wydać jak najmniej pieniędzy a nie zlokalizować urządzenia inwigilujące.
W eterze to co zwykle. Taxi. Energetyka. Telefony z terenów pozamiejskich. Patrole policji. Urywki CB. Pojawiają się jednak dość ciekawe rozmowy. Nagrywam i zapisuję częstotliwości.

Dzisiaj jest dzień, w którym mogę zająć się salami konferencyjnymi. Procedura standardowa nr 2, czyli z grubej rury. Detektor złącz nieliniowych. Znajduję telefon komórkowy. Jest wyłączony. Wrzucam go do wora na dowody. Lornet do walizki. Teraz przechodzę na termowizję. Czeszę wszystko według procedury. Nic. Kamera endoskopowa niczego nie znalazła.
Kolejnym krokiem jest fizyczne przeszukanie. Bez efektów. Pierwsze pomieszczenie przeszukane.
Dobrze, że mogę pracować kiedy chcę bo to już po dziewiętnastej.
Rozpoczynam przeszukanie pomieszczenia drugiego. Ta sama procedura. Nic. Pomieszczenie czyste. Podczas całego dnia pracy skanery szperały eter non stop.
Teraz czas na sprawdzenie tego zapisu. Pierwsze trzy godziny nic ciekawego. Padam na pysk. Jestem zmęczony. Skanery do pracy. Ja do łóżka.

Dzień drugi
Drugi dzień zaczynam od dosłuchania dnia poprzedniego. Kolejne dwie godziny nic ciekawego. Reszta później. Dziś zaczynam od gabinetu nr 1. Tutaj działam według procedury nr 8. Standard od góry do dołu. Nagle jeden z mierników częstotliwości wychyla się na maksymalny odczyt - jest coś! Ułamek sekundy i wszystko wraca do normy. No ale jest. Tylko co? Zapisałem godzinę zdarzenia. Może jutro o tej porze sytuacja się powtórzy. Zobaczymy ale wygląda to na... Nie! Zbyt mało danych aby szafować wyroki.
Endoskop w rękę i do pracy. Nic nie widzę, ale jak zwykle nagrywam. Dla siebie i dla klienta do raportu. Nic. Dalsze zabiegi niczego nie wnoszą. Gabinet jest czysty.

Mija osiem godzin. Idę odsłuchać do końca wczorajszy dzień i sprawdzić skanery.

Sukces
Najpierw prysznic. Podłączenie dyktafonu do laptopa i obróbka specjalnym programem. Idzie dużo szybciej niż słuchanie szumu. Na każde dłuższe wychylenie robię odsłuch.
Jest. Rozmowa trzech mężczyzn. Wszystko zapisane. Temat rozmowy. Godzina. Sekunda.
Dzwonię do Pana Z. Mówię mu dyskretnie o całej sytuacji. Słyszę w słuchawce:
- „Zaraz u Ciebie będę."
Wychodzimy na zewnątrz. Podaję mu słuchawki. Zdębiał.
.... informacja tajna ...


Całe zlecenie kończy się przekazaniem kilku znalezionych pluskiew do jednej z agencji.
Do dziś przeprowadzam dla nich cykliczne konsultacje. Pozdrowienia dla Pana Z. który autoryzował ten wpis.


Czołem

poniedziałek, 18 marca 2013

Firma Pani z Suwałk

Wiele maili i telefonów upłynęło zanim Pani O. zdecydowała się na moje usługi. Świetnie. Wszystko to rozumiem, a wręcz chwalę takie zachowanie. 
Bezpieczeństwo przede wszystkim.

Drogą mailową ustalamy wszelkie szczegóły. Pani pisze o swoich spostrzeżeniach i uwagach. Podaję dwie propozycje wraz ze stawką godzinową za wykonanie usługi.
Zapada decyzja. Mam przyjechać i rozwiązać problem. Umawiamy się na sobotę. Wtedy nie będzie nikogo z pracowników.

Suwałki leżą w północno-wschodniej części naszego pięknego kraju. Miasto ładne i wietrzne choć  byłem tam latem.

Biuro Pani O. jest przestronne i czyste. Branża w której działa, zmusza ją do zachowania pełnej dyskrecji.  Wymagają tego zarówno klienci jak i strategia działania firmy.
Rozmowa z Panią O. wciąga. Muszę jednak zabrać się do pracy. Od tego w końcu jestem.

A więc start
OK. Włączam stoper. Zaczynam rutynowe działania. Nic. Mierniki jeden po drugim niczego nie wykazują. Przechodzę do termowizji. Nic. Już chcę zabierać się za przeszukanie fizyczne a Pani O. informuje mnie, że musimy kończyć ze względów osobistych. Dzisiaj są urodziny jej wnuka. Umawiamy się na następny dzień na godzinę 8.00 rano.

Nasz klient nasz pan.
Jadę do hotelu. Biorę prysznic. Odpalam laptopa. Dzwoni telefon.
Pani O.
- „Przepraszam, jutrzejsze spotkanie musimy odwołać, pozwolę skontaktować się z panem w przyszłym tygodniu.”
Musimy. My musimy.... Sześć godzin pracy. Niedokończone zlecenie. Leżę w hotelu. Mogę wracać do domu. Kontaktuję się z rodzinką. U nich wszystko w porządku. Mają plany na całą sobotę. W niedzielę odpoczywają. I dobrze. Po rozmowie zasypiam. Budzę się na kolację.
Po kolacji sauna. Drink w barze, książka i idę spać.

Było to jedno z trzech zleceń, które nie zostały zakończone.
Pani O. po dwóch tygodniach poinformowała mnie, że jej biuro jest czyste. Stwierdziła że osoba która mogła podłożyć urządzenie podsłuchowe z pewnością kupiłaby najtańsze, a te bym już u niej wykrył....
Pada propozycja rozliczenia finansowego. Z mojej strony proponuję przesłanie raportu na adres domowy listem poleconym. Tak zakończyło się jedno ze zleceń w malowniczych Suwałkach.

Od tego czasu każde zlecenie rozpoczynam od zaliczki i to minimum 50 %.


Cały czas się uczę....

Małżenstwo z Wrocławia

Pierwszy kontakt wzorowo email. W nim standardowo informacja, iż sprawa jest bardzo delikatna, czego dotyczy, jakie klient ma podejrzenia, ile czasu potrzebuję aby wykonać usługę i ile ma ona kosztować.
Email podpisany A. i E. R-scy z Wrocławia.


Kontakt drogą elektroniczną jest jedną z bardziej bezpiecznych metod, które pozwalają na wstępne ustalenia.

Odpisuję, że za dwa tygodnie kończę zlecenie i będę wolny około dziewiątego. Podaję trzy różne propozycje, czyli co mogę dla nich zrobić wraz z określeniem czasu i kosztów.
Na koniec email'a informuję Państwa R-skich, że jeżeli zdecydują się na moje usługi to poproszę o wpłatę 50% wartości zamówienia brutto, na co wystawię im fakturę VAT.

Po dwóch dniach otrzymuję informacje z danymi do faktury.

Ósmego dzwonię i potwierdzam wizytę.

W drodze do Wrocławia, w którym osobiście jestem zakochany, po raz ostatni przed spotkaniem z A. i E. analizuję informacje , które od nich otrzymałem.
Z rozkładu mieszkania i rozmieszczenia sprzętu elektronicznego wiem czego ja bym użył i gdzie bym to schwał.

W Śremie wypadek.
Dość poważny. Zielone Audi i czerwony Mercedes.
Mercedes zupełnie taki sam, jakim jechaliśmy na początku 2000 roku z B. do Lublina na instalację.
Zlecenie proste, nawet klucze dostaliśmy. Mieszkanie w bloku, nowo budowany kompleks bloków, nie we wszystkich oknach ślady zamieszkania. Niektóre gołe i brudne, oczojebna żarówa 500Ww co trzecim oknie  świadczy o wykończeniowych pracach .
Sprawdzamy naszą lokalizację. Jest, okna czyste z firanami.
Dobrze, że już mieszkają - w niezamieszkałych domach i mieszkaniach dużo trudniej ukryć podsłuch. Wchodzimy na klatkę, duża bez windy. Robotnicy kręcą się po zakurzonych pyłem gipsowym schodach. Chyba zrobimy to "na robola".
Wiemy, że mieszkanie jest puste w ten weekend - zaplanowany wyjazd ze zleceniodawcami do Paryża.
Jedziemy coś zjeść i pogadać. Plan jest prosty - cztery wiadra z urządzeniami podsłuchowymi i narzędziami w garść, przebrania mamy jeszcze  po noworocznej akcji pod granicą niemiecką, klucze w kieszeń i dwa dni na montaż.
W piątek żegnamy z samochodu figurantów. Jeszcze dwie godziny - telefon od zleceniodawców już jadą w dwa auta na lotnisko.
Zaczynamy.
Powoli, nieogoleni z obowiązkowym petem w zębach. Wiaderka w garść. Idziemy.
Klatka nr Z, stajemy przed drzwiami - standardowy numer - dzwonimy. A tu drzwi się otwierają - starsza pani ...
"Bry, my do mieszkanka nr 12" - mówi zawadiacko B.
"Ale to w klatce obok" - odpowiada pani.
"Mówiłem ci k...wa Zdzichu, że to k...wa nie tu" - opierniczam B.
"Praszam paniom" - melduje B. i w tył na lewo marsz.

Do auta, czekamy.
Pani wychodzi około 14, czekamy do 17 nie wraca. Zmiana planów jeden w aucie, drugi na montaż. Ustalamy co i jak - zapada wspólna decyzja. B. zostaje w aucie, kupujemy dwa telefony w markecie na Q. ja idę na montaż. Jak by co telefon na wibracji zawieszony na gołej klacie da znać, że trzeba wychodzić.
B. zostaje w samochodzie, ja idę po telefony i karty. Po drodze uaktywniam telefony - mój tylko jeden numer , dzwonek wyciszony, wibracja włączona. Sprawdzam - działa jest OK.

Wchodzę do mieszkania, jeszcze pachnie Pronto - pani sprzątała mieszkanie. montuje według ustalonego scenariusza. Z tą zmianą, że nie chcemy aby ktokolwiek znalazł jakikolwiek podsłuch.
Jeden tu, drugi tam a trzeci.... to się zdziwią. Dzwonię do B. - odsłuch sprawdzony, numer jeden działa, numer dwa działa i w prezencie dla zleceniodawców numer trzy.

Już dojechałem na miejsce. Nawet nie wiem kiedy.
Kurtuazyjne przywitanie i pokazuję Państwu R-skim, aby zrobili to co ja - wyciągam baterię z telefonu komórkowego.

Wykrywanie podsłuchu według schematu nr 4.
Lornet na nic by się tu nie przydał - no chyba, że na sąsiadów.
Rozpoczynam. Cisza - patrzą mi na ręce. Na początku było to denerwujące, ale po tylu zleceniach już się przyzwyczaiłem i sam proponuję klientom aby podążali za mną i patrzyli co robię.
Wiele pytań - dlaczego robi Pan zdjęcia - do raportu, który Wam przekażę.
- Dlaczego rozkręca Pan "to" - wytłumaczenie - OK, niech Pan czyni swoją powinność.
Po trzech godzinach jest.
Zabawka z jednego ze serwisów sprzedażowych. Zabawka ale szkód potrafi narobić - zdjęcia, worek i na badania daktyloskopijne.
Szukam dalej.
Mierniki milczą.
Cisza.
Taka martwa.
Oni już wiedzą, że byli podsłuchiwani. Z tego co mówili wiedzą nawet przez kogo.
Mieszkanie czyste.

Auto.
Jeżdżą tym samym autem co ja. Godzina - nic nie ma. Jeszcze raz - i nic.
Czysto.

Telefony.
Telefon Pani E. czysty jak łza
Telefon Pana A. zainfekowany - sprawdzam dalej - już wiem wszystko.

Po trzech dniach oczyściłem ich mieszkanie trzypokojowe, telefony komórkowe (2) i auto
Znalazłem jeden naprawdę prosty podsłuch.
Prosty.
Ze łzami w oczach dziękują mi - tylko dlatego, że ich znajomi zaczynali podejrzewać ich o zbytnią fantazję przechodzącą w fobię.
Ja potrzebuję jeszcze kilka dni na opracowanie raportu.
Żegnam się z pięknym Wrocławiem.
Hotel Monopol to podobno najstarszy hotel we Wrocławiu - dość schludny.

niedziela, 17 marca 2013

Studium przypadku.
Pani z Trójmiasta

Dzwoni telefon.
Odbieram, w słuchawce głos kobiecy:
- "Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do firmy wykrywającej podsłuchy?".


Pani przedstawia problem. Jest inwigilowana w swoim domu, podejrzewa że jej telefony komórkowe są również podsłuchiwane.
Pyta czy można zainstalować posłuch w aucie, tak aby ten informował o położeniu samochodu.

Ze wstępnej rozmowy zaczynają się rysować pierwsze scenariusze i sposoby instalacji jak i wykorzystane urządzenia podsłuchowe.

Umawiamy się w na spotkanie w jednej z trójmiejskich galerii.

Godzina spotkania. Pani pojawia się punktualnie, standardowe przedstawienie się, przekazuję wizytówkę oraz pierwszą umowę, która zobowiązuje mnie do zachowania wszystkiego czego się od Pani dowiem w ścisłej tajemnicy.
Zaczynamy rozmawiać o sprawie.

Przedstawiam dwie wersje rozwiązania problemów i cenę za każde z nich.
Pani podejmuje słuszną decyzję i wybiera skuteczne rozwiązanie.

Umawiamy się na wykrywanie podsłuchu w domu przy ulicy X.
Pracę rozpoczynam o umówionej porze. Rękawiczki i zaczynam pracę. Niewiarygodne, ale po dwudziestu pięciu minutach znajduję moduł GSM w ściennym gniazdku (kontakcie).
Odłączam zasilanie, całość chowam do specjalnego worka tak aby móc całość przekazać w odpowiednie ręce firmy Y. Oni zbadają całość pod kątem śladów daktyloskopijnych, a potem ja sprawdzę połączenia z kartą SIM.

Szukam dalej.

Wszystkie mierniki pracowały jak zawsze w swojej ściśle ustalonej kolejności - tak mnie nauczył jeden z moich mentorów.
Kolej na termolokalizację.
Mała poręczna kamera czesze wszystko - ściany, każde urządzenie, meble. Jest !
Cwaniak pięknie ukryty w lampie w pokoju gościnnym!
Po jej rozkręceniu wiem czemu nie został wykryty przez żaden z mierników. instalator już bardziej się postarał i wyposażył go w system zdalnego włączania.

Szukam dalej.

Kamera termowizyjna sprawdziła cały dom. od piwnicy po strych. Dalej czysto.
Kolejna faza wykrywania podsłuchów - działam podręcznikowo i to przynosi najlepsze efekty.
Po drugiej znalezionej pluskwie przypomina mi się moje pierwsze zadanie.
Pracowałem wtedy z B. a zlecenie wykonywaliśmy w S. - miasto jak każde inne, jeszcze wtedy bo to koniec lat dziewięćdziesiątych.
Mamy dokonać instalacji.
Jesteśmy na miejscu. Instalacja idzie jak po maśle. Zrobione - "To co, idziemy!" - pytam. "Nie, to co założyłeś znajdą od razu. Teraz patrz i ucz się". - odpowiada B, i zakłada jeszcze dwa urządzenia podsłuchowe.
W drodze do L. nie rozmawiamy o pracy - taka zasada. W biurze, w "bezpiecznym pomieszczeniu" padają tysiąc dwa pytania. Po co, dlaczego, jak, czemu, czy jest sens, a czy warto,...... i tak przez trzy godziny.
Już rozumiem.
Pierwsze, żeby wiedzieli.
Drugie, aby znaleźli.
Trzecie i czwarte, abyśmy my wiedzieli.

Wyciągam swojego asa z rękawa. Lornet 36.
To potrafi wszystko, ale trzeba uważać - może doprowadzić do uszkodzenia tkanek miękkich.
Od piwnicy przez pomieszczenia na parterze do pierwszego piętra aż po strych - jest!
Igła w stropie nad sypialną. Mikrofon ceramiczny. Przewody wyprowadzone w stelaż dachu, zasilanie 12V z oświetlenia  zewnętrznego LED. Ładnie zrobione. Czapki z głów.

Pora na telefony komórkowe. Dwa, sam też używam dwóch telefonów - jeden służbowy, drugi prywatny dla żony, dzieci, rodziców, teściów i całej reszty mojej rodziny.
Telefony "robią się same". Odpowiednie urządzenie i liczymy. Stacja BTS łączy się z każdym telefonem określoną ilość razy. Każdy raz więcej to - podsłuch, każde pięć razy więcej - pewny podsłuch, za każdy razem po prowokacji - stu procentowe inwigilowanie telefonu.
Teraz szczegółowe badanie i jest numer telefonu, który ze smartfonem klientki robi cuda - potrafi zrobić zdjęcia i to z przedniej jak i tylnej kamery, potrafi włączyć zdalnie GPS i zlokalizować z dokładnością do siedmiu metrów miejsce, gdzie znajduje się telefon, potrafi usłyszeć co dzieje się w otoczeniu telefonu nie włączając podświetlenia wyświetlacza i co najważniejsze podsłuchać każdą rozmowę wchodzącą jak i wychodzącą, o czytaniu sms'ów i przeglądaniu zawartości kalendarza nie wspomnę.
Jest.
Lokalizuję numer, będąc pewien, że to numer na kartę. Lecz mogę zlokalizować go po BTS i wiedzieć skąd "inwigilator" wdzwaniał się do klientki, a jak nie wyłączał tego telefonu to będę wiedział gdzie mieszka!

W oczach klientki widzę wściekłość.

Teraz czas na auta.
Do sprawdzenia dwa japońskie samochody. Tak się dobrze składa, że dwa miesiące temu na życzenie klienta z wypożyczalni samochodów japońskich instalowałem lokalizatory - jak zawsze po dwa.
Jeden dla złodzieja - żeby znalazł.
Drugi dla klienta - aby zlokalizował auto.
Po dziesięciu minutach, przy pierwszym samochodzie - jest antena, czyli mamy cię. Po przewodzie do nadajnika - unieszkodliwiony.
Jeszcze dwa testy - czy niema nieautoryzowanego GPS'a. Samochód czysty
Następny.
Czysty.
Nie wierzę....
Standardowe przeszukanie wnętrza. Jest.
Telefon GSM z wyprowadzonym w zagłówek mikrofonem - ładna robota, a przede wszystkim piekielnie skuteczna. Jak rozmawiasz przez zestaw głośno mówiący - rozmawiasz na dwa mikrofony, jak masz pasażerów z tyłu to musisz mówić głośniej...

Całość zajęła cały tydzień - od poniedziałku do soboty.
Podsłuchy, lokalizator i telefon GSM mają być dowodami w sprawie.
Potrzebuję jeszcze dwa dni na przygotowanie raportu i wyników badań ze znalezionych gadżetów.

Jeszcze przed przekazaniem klientce raportu dostałem przelew pomniejszony o zaliczkę, którą dostałem w przed zleceniem.

W trójmieście jestem stałym bywalcem - Pani D. poleca mnie swoim klientom.