poniedziałek, 18 marca 2013

Małżenstwo z Wrocławia

Pierwszy kontakt wzorowo email. W nim standardowo informacja, iż sprawa jest bardzo delikatna, czego dotyczy, jakie klient ma podejrzenia, ile czasu potrzebuję aby wykonać usługę i ile ma ona kosztować.
Email podpisany A. i E. R-scy z Wrocławia.


Kontakt drogą elektroniczną jest jedną z bardziej bezpiecznych metod, które pozwalają na wstępne ustalenia.

Odpisuję, że za dwa tygodnie kończę zlecenie i będę wolny około dziewiątego. Podaję trzy różne propozycje, czyli co mogę dla nich zrobić wraz z określeniem czasu i kosztów.
Na koniec email'a informuję Państwa R-skich, że jeżeli zdecydują się na moje usługi to poproszę o wpłatę 50% wartości zamówienia brutto, na co wystawię im fakturę VAT.

Po dwóch dniach otrzymuję informacje z danymi do faktury.

Ósmego dzwonię i potwierdzam wizytę.

W drodze do Wrocławia, w którym osobiście jestem zakochany, po raz ostatni przed spotkaniem z A. i E. analizuję informacje , które od nich otrzymałem.
Z rozkładu mieszkania i rozmieszczenia sprzętu elektronicznego wiem czego ja bym użył i gdzie bym to schwał.

W Śremie wypadek.
Dość poważny. Zielone Audi i czerwony Mercedes.
Mercedes zupełnie taki sam, jakim jechaliśmy na początku 2000 roku z B. do Lublina na instalację.
Zlecenie proste, nawet klucze dostaliśmy. Mieszkanie w bloku, nowo budowany kompleks bloków, nie we wszystkich oknach ślady zamieszkania. Niektóre gołe i brudne, oczojebna żarówa 500Ww co trzecim oknie  świadczy o wykończeniowych pracach .
Sprawdzamy naszą lokalizację. Jest, okna czyste z firanami.
Dobrze, że już mieszkają - w niezamieszkałych domach i mieszkaniach dużo trudniej ukryć podsłuch. Wchodzimy na klatkę, duża bez windy. Robotnicy kręcą się po zakurzonych pyłem gipsowym schodach. Chyba zrobimy to "na robola".
Wiemy, że mieszkanie jest puste w ten weekend - zaplanowany wyjazd ze zleceniodawcami do Paryża.
Jedziemy coś zjeść i pogadać. Plan jest prosty - cztery wiadra z urządzeniami podsłuchowymi i narzędziami w garść, przebrania mamy jeszcze  po noworocznej akcji pod granicą niemiecką, klucze w kieszeń i dwa dni na montaż.
W piątek żegnamy z samochodu figurantów. Jeszcze dwie godziny - telefon od zleceniodawców już jadą w dwa auta na lotnisko.
Zaczynamy.
Powoli, nieogoleni z obowiązkowym petem w zębach. Wiaderka w garść. Idziemy.
Klatka nr Z, stajemy przed drzwiami - standardowy numer - dzwonimy. A tu drzwi się otwierają - starsza pani ...
"Bry, my do mieszkanka nr 12" - mówi zawadiacko B.
"Ale to w klatce obok" - odpowiada pani.
"Mówiłem ci k...wa Zdzichu, że to k...wa nie tu" - opierniczam B.
"Praszam paniom" - melduje B. i w tył na lewo marsz.

Do auta, czekamy.
Pani wychodzi około 14, czekamy do 17 nie wraca. Zmiana planów jeden w aucie, drugi na montaż. Ustalamy co i jak - zapada wspólna decyzja. B. zostaje w aucie, kupujemy dwa telefony w markecie na Q. ja idę na montaż. Jak by co telefon na wibracji zawieszony na gołej klacie da znać, że trzeba wychodzić.
B. zostaje w samochodzie, ja idę po telefony i karty. Po drodze uaktywniam telefony - mój tylko jeden numer , dzwonek wyciszony, wibracja włączona. Sprawdzam - działa jest OK.

Wchodzę do mieszkania, jeszcze pachnie Pronto - pani sprzątała mieszkanie. montuje według ustalonego scenariusza. Z tą zmianą, że nie chcemy aby ktokolwiek znalazł jakikolwiek podsłuch.
Jeden tu, drugi tam a trzeci.... to się zdziwią. Dzwonię do B. - odsłuch sprawdzony, numer jeden działa, numer dwa działa i w prezencie dla zleceniodawców numer trzy.

Już dojechałem na miejsce. Nawet nie wiem kiedy.
Kurtuazyjne przywitanie i pokazuję Państwu R-skim, aby zrobili to co ja - wyciągam baterię z telefonu komórkowego.

Wykrywanie podsłuchu według schematu nr 4.
Lornet na nic by się tu nie przydał - no chyba, że na sąsiadów.
Rozpoczynam. Cisza - patrzą mi na ręce. Na początku było to denerwujące, ale po tylu zleceniach już się przyzwyczaiłem i sam proponuję klientom aby podążali za mną i patrzyli co robię.
Wiele pytań - dlaczego robi Pan zdjęcia - do raportu, który Wam przekażę.
- Dlaczego rozkręca Pan "to" - wytłumaczenie - OK, niech Pan czyni swoją powinność.
Po trzech godzinach jest.
Zabawka z jednego ze serwisów sprzedażowych. Zabawka ale szkód potrafi narobić - zdjęcia, worek i na badania daktyloskopijne.
Szukam dalej.
Mierniki milczą.
Cisza.
Taka martwa.
Oni już wiedzą, że byli podsłuchiwani. Z tego co mówili wiedzą nawet przez kogo.
Mieszkanie czyste.

Auto.
Jeżdżą tym samym autem co ja. Godzina - nic nie ma. Jeszcze raz - i nic.
Czysto.

Telefony.
Telefon Pani E. czysty jak łza
Telefon Pana A. zainfekowany - sprawdzam dalej - już wiem wszystko.

Po trzech dniach oczyściłem ich mieszkanie trzypokojowe, telefony komórkowe (2) i auto
Znalazłem jeden naprawdę prosty podsłuch.
Prosty.
Ze łzami w oczach dziękują mi - tylko dlatego, że ich znajomi zaczynali podejrzewać ich o zbytnią fantazję przechodzącą w fobię.
Ja potrzebuję jeszcze kilka dni na opracowanie raportu.
Żegnam się z pięknym Wrocławiem.
Hotel Monopol to podobno najstarszy hotel we Wrocławiu - dość schludny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz