niedziela, 17 marca 2013

Studium przypadku.
Pani z Trójmiasta

Dzwoni telefon.
Odbieram, w słuchawce głos kobiecy:
- "Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do firmy wykrywającej podsłuchy?".


Pani przedstawia problem. Jest inwigilowana w swoim domu, podejrzewa że jej telefony komórkowe są również podsłuchiwane.
Pyta czy można zainstalować posłuch w aucie, tak aby ten informował o położeniu samochodu.

Ze wstępnej rozmowy zaczynają się rysować pierwsze scenariusze i sposoby instalacji jak i wykorzystane urządzenia podsłuchowe.

Umawiamy się w na spotkanie w jednej z trójmiejskich galerii.

Godzina spotkania. Pani pojawia się punktualnie, standardowe przedstawienie się, przekazuję wizytówkę oraz pierwszą umowę, która zobowiązuje mnie do zachowania wszystkiego czego się od Pani dowiem w ścisłej tajemnicy.
Zaczynamy rozmawiać o sprawie.

Przedstawiam dwie wersje rozwiązania problemów i cenę za każde z nich.
Pani podejmuje słuszną decyzję i wybiera skuteczne rozwiązanie.

Umawiamy się na wykrywanie podsłuchu w domu przy ulicy X.
Pracę rozpoczynam o umówionej porze. Rękawiczki i zaczynam pracę. Niewiarygodne, ale po dwudziestu pięciu minutach znajduję moduł GSM w ściennym gniazdku (kontakcie).
Odłączam zasilanie, całość chowam do specjalnego worka tak aby móc całość przekazać w odpowiednie ręce firmy Y. Oni zbadają całość pod kątem śladów daktyloskopijnych, a potem ja sprawdzę połączenia z kartą SIM.

Szukam dalej.

Wszystkie mierniki pracowały jak zawsze w swojej ściśle ustalonej kolejności - tak mnie nauczył jeden z moich mentorów.
Kolej na termolokalizację.
Mała poręczna kamera czesze wszystko - ściany, każde urządzenie, meble. Jest !
Cwaniak pięknie ukryty w lampie w pokoju gościnnym!
Po jej rozkręceniu wiem czemu nie został wykryty przez żaden z mierników. instalator już bardziej się postarał i wyposażył go w system zdalnego włączania.

Szukam dalej.

Kamera termowizyjna sprawdziła cały dom. od piwnicy po strych. Dalej czysto.
Kolejna faza wykrywania podsłuchów - działam podręcznikowo i to przynosi najlepsze efekty.
Po drugiej znalezionej pluskwie przypomina mi się moje pierwsze zadanie.
Pracowałem wtedy z B. a zlecenie wykonywaliśmy w S. - miasto jak każde inne, jeszcze wtedy bo to koniec lat dziewięćdziesiątych.
Mamy dokonać instalacji.
Jesteśmy na miejscu. Instalacja idzie jak po maśle. Zrobione - "To co, idziemy!" - pytam. "Nie, to co założyłeś znajdą od razu. Teraz patrz i ucz się". - odpowiada B, i zakłada jeszcze dwa urządzenia podsłuchowe.
W drodze do L. nie rozmawiamy o pracy - taka zasada. W biurze, w "bezpiecznym pomieszczeniu" padają tysiąc dwa pytania. Po co, dlaczego, jak, czemu, czy jest sens, a czy warto,...... i tak przez trzy godziny.
Już rozumiem.
Pierwsze, żeby wiedzieli.
Drugie, aby znaleźli.
Trzecie i czwarte, abyśmy my wiedzieli.

Wyciągam swojego asa z rękawa. Lornet 36.
To potrafi wszystko, ale trzeba uważać - może doprowadzić do uszkodzenia tkanek miękkich.
Od piwnicy przez pomieszczenia na parterze do pierwszego piętra aż po strych - jest!
Igła w stropie nad sypialną. Mikrofon ceramiczny. Przewody wyprowadzone w stelaż dachu, zasilanie 12V z oświetlenia  zewnętrznego LED. Ładnie zrobione. Czapki z głów.

Pora na telefony komórkowe. Dwa, sam też używam dwóch telefonów - jeden służbowy, drugi prywatny dla żony, dzieci, rodziców, teściów i całej reszty mojej rodziny.
Telefony "robią się same". Odpowiednie urządzenie i liczymy. Stacja BTS łączy się z każdym telefonem określoną ilość razy. Każdy raz więcej to - podsłuch, każde pięć razy więcej - pewny podsłuch, za każdy razem po prowokacji - stu procentowe inwigilowanie telefonu.
Teraz szczegółowe badanie i jest numer telefonu, który ze smartfonem klientki robi cuda - potrafi zrobić zdjęcia i to z przedniej jak i tylnej kamery, potrafi włączyć zdalnie GPS i zlokalizować z dokładnością do siedmiu metrów miejsce, gdzie znajduje się telefon, potrafi usłyszeć co dzieje się w otoczeniu telefonu nie włączając podświetlenia wyświetlacza i co najważniejsze podsłuchać każdą rozmowę wchodzącą jak i wychodzącą, o czytaniu sms'ów i przeglądaniu zawartości kalendarza nie wspomnę.
Jest.
Lokalizuję numer, będąc pewien, że to numer na kartę. Lecz mogę zlokalizować go po BTS i wiedzieć skąd "inwigilator" wdzwaniał się do klientki, a jak nie wyłączał tego telefonu to będę wiedział gdzie mieszka!

W oczach klientki widzę wściekłość.

Teraz czas na auta.
Do sprawdzenia dwa japońskie samochody. Tak się dobrze składa, że dwa miesiące temu na życzenie klienta z wypożyczalni samochodów japońskich instalowałem lokalizatory - jak zawsze po dwa.
Jeden dla złodzieja - żeby znalazł.
Drugi dla klienta - aby zlokalizował auto.
Po dziesięciu minutach, przy pierwszym samochodzie - jest antena, czyli mamy cię. Po przewodzie do nadajnika - unieszkodliwiony.
Jeszcze dwa testy - czy niema nieautoryzowanego GPS'a. Samochód czysty
Następny.
Czysty.
Nie wierzę....
Standardowe przeszukanie wnętrza. Jest.
Telefon GSM z wyprowadzonym w zagłówek mikrofonem - ładna robota, a przede wszystkim piekielnie skuteczna. Jak rozmawiasz przez zestaw głośno mówiący - rozmawiasz na dwa mikrofony, jak masz pasażerów z tyłu to musisz mówić głośniej...

Całość zajęła cały tydzień - od poniedziałku do soboty.
Podsłuchy, lokalizator i telefon GSM mają być dowodami w sprawie.
Potrzebuję jeszcze dwa dni na przygotowanie raportu i wyników badań ze znalezionych gadżetów.

Jeszcze przed przekazaniem klientce raportu dostałem przelew pomniejszony o zaliczkę, którą dostałem w przed zleceniem.

W trójmieście jestem stałym bywalcem - Pani D. poleca mnie swoim klientom.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz