niedziela, 23 czerwca 2013

Pracownica pana Michała.


Pracownica Pana Michała


Zlecenie które opisałem poniżej przyjąłem z polecenia jednej ze swoich poprzednich klientek, dlatego zająłem się nim w sposób szczególny. Pani Hanna, bo o niej mowa, bardzo profesjonalnie przygotowała do rozmowy swojego kolegę – Pana Michała – bohatera tego opowiadania.
Pan Michał jest właścicielem przedsiębiorstwa produkującego sprzęt AGD. Jego problemy z podejrzanym wyciekiem informacji pojawiły się na początku roku. Pan Michał posłuchał rady swojej koleżanki, kupił aparat telefoniczny z nowym numerem i zadzwonił do mnie z galerii handlowej.

Zdecydowana większość ludzi tłumaczy pierwsze oznaki wycieku informacji zwykłym zbiegiem okoliczności. Jednak powtarzające się systematycznie podobne sytuacje potwierdzają istnienie poważniejszego problemu.

Przez telefon Pan Michał opowiedział mi o swoim niemal stuprocentowym przekonaniu, że jest podsłuchiwany. Szybko ustaliliśmy termin rozpoczęcia zlecenia. Piątek.

Zaczynamy grę
Nadszedł piątek. Serwis sprzątający zakończył pracę o godzinie 20:30. Do środka wchodzę około 21:00. Biura wraz ze wszystkimi pomieszczeniami mają blisko 600 metrów powierzchni – to około 120 h pracy.
Zaczynam według schematu G21. 
Osobiście przeszukuje wszystkie pomieszczenia, skanując jednocześnie częstotliwość analogową i cyfrową. Niczego nie znajduję.

Praca wre…
Szukam dalej. Zastanawiam się nad najskuteczniejszym planem działania. Rozważam zastosowanie detektora złącz nieliniowych ale użycie takiej technologii w pomieszczeniach biurowych przesiąkniętych elektroniką mija się z celem. Mój detektor wykrywa przecież wszystkie  półprzewodniki – a tych jest tu na pęczki.
Sprawdzenie linii telefonicznej z centralą również nie przynosi pozytywnych efektów.
…Od tygodnia przeszukuje wszystkie pomieszczenia biurowe i magazynowe i nadal żadnych sukcesów.

Czarny czwartek
Jest czwartek. Zwykły dzień pracy. Do firmy Pana Michała przyjeżdżają Szwedzi. Rozmowa odbywa się w zamkniętej sali konferencyjnej a pomimo tego informacje nadal wyciekają poza obręb wtajemniczonych osób. Coś tu nie gra…
Gorączkowo składam wszystkie informacje do kupy i… mam!

Brawurowy plan…
Błyskawicznie przedstawiam Panu Michałowi mój plan:
- „Do firmy zostanie wysłane zapytanie ofertowe drogą elektroniczną od firmy "C", która jest zainteresowana dużym zakupem i stałą współpracą. Potem jeden z handlowców skontaktuje się z firmą  "C" by omówić szczegóły kontraktu. Przedostatnim elementem będzie zaproszenie przedstawicieli "C" na podpisanie kontraktu do firmy Pana Michała.”
Do udziału w przedstawieniu angażuje jednego ze swych znajomych z branży AGD.
O prowokacji wiedzą jedynie trzy osoby – Ja, Waldek z „C” i Pan Michał.

Kości zostały rzucone!
W poniedziałek, Waldek wysyła e-mail z pytaniami dotyczącymi szczegółów technicznych, o których nawet ja nie mam pojęcia. Następnego dnia pytanie wraz z odpowiedzią jak zawsze ląduje na biurku Pana Michała.

W środę Waldek dostaje odpowiedź. Na jej podstawie przygotowuje wstępne zamówienie. Waldek prosi o wytypowanie dwóch osób, które poprowadzą szczegółowe negocjacje w siedzibie firmy.

W czwartek z samego rana dzwoni Pan Michał. Informuje Waldka o swojej decyzji. Rozmowy poprowadzi on wraz ze swoim pracownikiem. Waldek odpowiada że on sam razem ze swoją prawą ręką poprowadzą negocjacje z ich strony.

Prawa ręka Waldka to nikt inny, tylko ja.
Udało się – haczyk połknięty – rozmowa w najbliższy wtorek o godzinie 11:00. Teraz pozostaje zachować zimną krew i być czujnym

Spotkanie
Na spotkanie dojeżdżamy Saabem Waldka.
przechodzimy przez sekretariat. Zostaliśmy skierowani do sali konferencyjnej. Tam czekają na nas Pan Michał z Robertem - standardowe przywitanie, kilka słów o pogodzie i przechodzimy do konkretów.
Salę konferencyjną znam już dobrze - wszystko sprawdziłem od zewnątrz i od środka. Teraz muszę znaleźć coś czego nie było, a może służyć do podsłuchu.
Przede mną karkołomne zadanie – uczestniczę w rozmowach, utrzymując przy tym kontakt wzrokowy z rozmówcami a do tego muszę jeszcze czegoś szukać...
Mija godzina. Uff – na szczęście robimy przerwę. Proponują nam przejście do innego pokoju, gdzie czeka na nas kawa i jakieś przekąski. Pijemy. Gadamy o wszystkim i o niczym tylko nie o pracy – standard.
Wychodzę do toalety. Wysyłam do Waldka sms żeby po wejściu na salę wrócił po "coś" do samochodu. Dzięki temu ja zyskam na czasie i nie budząc żadnych podejrzeń przejdę się po pomieszczeniu subtelnie się rozglądając.
Po przerwie wracamy na salę - Waldek przeprasza nas - musi na chwilę wrócić do auta po pendrive. Sprowadzam rozmowę na luźniejsze tory. Rozmawiamy o planach urlopowych. Wstaję. Podchodzę do okna. Wszystko idzie gładko i zgodnie z planem tylko ja nadal nie widzę nic podejrzanego… Cały czas obserwuję otoczenie starając się przy tym zachować zimną krew ale wewnątrz mnie emocje sięgają zenitu…

…i nagle jest!

Nie wiadomo po co, ktoś zostawił ładowarkę w gniazdku obok rzutnika. Wiem, że jak na razie żaden sygnał nie opuścił pomieszczenia – w wewnętrznej kieszeni marynarki cały czas czuwa detektor, który wibracjami powiadomi mnie o jakimkolwiek sygnale analogowym lub cyfrowym.
Podejrzewam, że to miniaturowy dyktafon.

Na gorącym uczynku…
Wychodzę do toalety - teraz muszę o wszystkim powiadomić Pana Michała. Wysyłam więc sms – póki co 50% sukcesu.
Wiem jak informacje wyciekają na zewnątrz. Teraz muszę się dowiedzieć kto za tym wszystkim stoi. Proszę Pana Michała o zgodę na zamontowanie miniaturowej kamery. Dzięki niej nagram właściciela zasilacza. To będzie niezbity dowód.
Mam zielone światło od Pana Michała! Niepostrzeżenie montuję miniaturową kamerę.
Po rozmowach ustalamy szczegóły. Podpisujemy wstępną deklarację. Umawiamy się na przesłanie umowy, którą przygotują nasi prawnicy.
Wieczorem z Panem Michałem wracamy do Sali. Demontujemy kamerę. Oglądamy nagranie…
… chwila ciszy. Jest! Pan Michał rozpoznaje osobę na filmie. To Pani Wanda – ale to jeszcze nie koniec! Przecież zasilacz mogła zostawić, bo u niej w pokoju nie było wolnych gniazd. Niczego jej nie udowodnię. Mogę ją tylko spłoszyć.
Akcja trwa dalej…

Dowód
Email. 
Dogranie szczegółów. 
Panowie przesyłają sobie dokumenty. Dopracowują szczegóły umowy. Umawiają się na spotkanie.

Jedziemy z Waldkiem by podpisać kontrakt.
I znów ta sama sytuacja. Sekretariat. Sala konferencyjna. Pan Waldek z  Robertem i my jako reprezentanci firmy "C".

Tym razem wiem gdzie patrzeć.
- Jest!
W gniazdku znów lśni ten sam zasilacz co poprzednio.
Otwieram aktówkę. Ubieram rękawiczki. Wyciągam zasilacz z gniazdka.
Mina Roberta nietęga. 
Dopiero teraz dowiaduje się o wszystkim - zbladł.
Rozkręcam zasilacz. Zaglądamy do środka. Nikt nie wierzy własnym oczom. Pięknie przygotowany miniaturowy dyktafon z kartą mini SD. Pan Waldek prosi przez intercom Panią Wandę do sali konferencyjnej.

...-informacja tajna-...

Zlecenie dla Pana Michała zakończyło się sukcesem. 

Podpisaliśmy umowę na stałą współpracę - odwiedzam jego firmę cztery razy w każdym roku.  












środa, 8 maja 2013

Podsłuch GSM w klawiaturze

Z Jackiem znamy się od piaskownicy. Mieszkaliśmy na tej samej ulicy. Chodziliśmy do tej samej szkoły podstawowej. Wspólnie spędzaliśmy większość wolnych chwil. 
Wszystko zaczęło się w momencie gdy Jacek zmienił pracę.  Wiadomo, że duże pieniądze wiążą się z ogromną rywalizacją. 

Tak było i u Jacka. 

Zacznijmy jednak od początku…

Najpierw był pomysł
Jacek miał pomysł i trochę oszczędności. Do ruszenia z miejsca brakowało mu jednak trochę kasy i kogoś, kto pomógłby mu wejść na rynek.
Stało się. 
Znalazł H.H. - gościa  który spełniał jego oczekiwania. Dużo kontaktów. Kasa. Niczym nie ograniczone możliwości i to co najważniejsze - nie zadawał zbędnych pytań.
Jak można było przypuszczać - należałem do grona, które na widok H.H. dostawało gęsiej skóry. Zupełnie inaczej niż mój kolega. On był nim zachwycony... a na mnie delikatnie mówiąc wkurzony. 

Lecz kolega Jacka zaczął pokazywać rogi kiedy z niszowego interesu zaczęli zarabiać dobre pieniądze.

Koniec końców panowie rozstali się w bardzo niemiłych okolicznościach. Powstały dwie firmy o tym samym profilu.

Po jakimś czasie zadzwonił Jacek.  Przeprosił mnie. Nasze relacje powróciły na dobre tory. Jacek nabrał również dziwnych podejrzeń - na cztery zapytania ofertowe miał cztery wtopy... Coś ewidentnie było nie tak.

O takich sprawach nie rozmawiam wszędzie. Z Jackiem wybraliśmy się na spacer po bydgoskiej starówce. Jest coraz ładniejsza. Polecam!

Ustaliliśmy podstawową kwestię - mamy do siebie zaufanie. Mam wolną rękę. Kody do alarmu w jego firmie. Klucze do wszystkich pomieszczeń.
Nikt o mnie nie wie. Nikt niczego nie podejrzewa. Mam to zrobić po cichu. Bez zbędnego szumu.

Zaczynamy
Rutynowe działanie nr 4. Zaczynam od skanowania częstotliwości radiowych w pobliżu siedziby firmy. W godzinach wieczornych zabieram się za sprzętowe i fizyczne wykrywanie urządzeń podsłuchowych.
Jacek jest moim przyjacielem więc do sprawy podchodzę niezwykle honorowo. W ruch od razu idzie Lornet 36. Pojawia się jednak problem. Pomieszczenia biurowe pełne są komputerów i elektroniki biurowej. Serwerów nie mogę wyłączyć. Fax całą dobę działa w trybie "stand by". Non stop przychodzą maile i raporty terenowe od przedstawicieli. Lokalizatory pojazdu cały czas muszą być rejestrowane... Mój Lornet szaleje.

Szybka decyzja - mój Lornet idzie do torby
Drugi dzień. Następuje przełom. Znajduję moduł GSM ukryty w klawiaturze. Zaskakujące jest to że dwie inne klawiatury zostały  dostarczone do firmy około dwóch miesięcy temu. Nikt nie pamięta od kogo. Nie wiadomo nawet kto je dostarczył. Takie prezenty są często wysyłane do biura Jacka. Prezenty w ramach współpracy. Nagrody za punkty lojalnościowe czy upominki za duże zamówienie… możliwości jest cała masa.
Próbuję wyciągnąć Jacka na rozmowę poza firmę. Ten szaleje! Wzywa policję! Jest wściekły! Gorączkowo gestykuluje! Krzyczy… a co najgorsze wcale mnie nie słucha.

Przyjazd Policji - strzał w stopę
Nie będę opisywał toku sprawy, ale sprawa zostaje - informacja tajna - .

Z Jackiem nie rozmawiamy przez pół roku. Szkoda. Znów brak kontaktu a co gorsza doskonale wiem że tym zdarzeniem strzelił sobie w stopę. Niestety nic nie mogę zrobić.


Po sprawie mojego kolegi każde zlecenie dokładnie przygotowuję i omawiam z każdym z Klientów. 
Najgorsze co może spotkać również Was to brak organizacji w sytuacji kryzysowej. 
Właśnie dlatego moje usługi wykrywania podsłuchu dalece wykraczają poza sztywne standardy działania.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Jak wykryć podsłuch w telefonie GSM.

Bardzo często klienci pytają jak można wykryć podsłuch w telefonie GSM. Problem jest dość duży. 
Dawniej podsłuchy w telefonach komórkowych instalowało się preparując w odpowiedni sposób baterię. Teraz przy powszechnej miniaturyzacji nie ma tam miejsca praktycznie na nic. Pojawiła się jednak możliwość instalacji złośliwego oprogramowania w smartfonach. Nie ma tu znaczenia rodzaj systemu operacyjnego. Może to być Android, IoS, Windows czy Symbian.

Na temat możliwości takich programów możesz przeczytać na mojej stronie. 

Możliwości już znasz. Program potrafi naprawdę dużo.

Wróćmy jednak do pytania postawionego w tytule. Jak wykryć podsłuch w telefonie GSM?
Aby odpowiedzieć na to pytanie musimy wyjaśnić sobie działanie programów szpiegujących.

A więc jak to działa?
Załóżmy, że udało się nam zainstalować program do szpiegowanego telefonu. Teraz każdy SMS wchodzący i wychodzący może zostać przekazany na wybrany przez nas numer telefonu. Mówiąc prościej po każdorazowym odebraniu lub wysłaniu SMS ze szpiegowanego telefonu, ciągu kilku następnych sekund jego kopia zostanie przekazana na wybrany przez nas numer a każde połączenie możemy wykryć miernikiem.

Prawie robi wielką różnicę
Może nam się wydawać że wszystko jest w porządku. To prawda - wykryjemy transmisję pod warunkiem że nastąpi ona zaraz po naszym SMS sprawdzającym. Natomiast ja konfiguruję przesyłanie danych tylko o jednej godzinie - około 4.30 w nocy. Transmisja prawie nie do wykrycia lecz prawie robi wielką różnicę. Rzeczywiście wystarczy dobowa obserwacja telefonu i w ten sposób jesteśmy w stanie stwierdzić lub zanegować istnienie zainstalowanego programu szpiegującego.

Jeżeli natomiast naszym klientom zależy na czasie?
W takim przypadku pozostają tylko cztery firmy w kraju, które dysponują w pełni profesjonalnym sprzętem Cellebrity.

Te zestawy są mistrzowskie. Potrafią wszystko.  


sobota, 13 kwietnia 2013

Auto pana Marka.

Takie zlecenia są najciekawsze! 
Dzwoni Pan Marek. Od razu przechodzi do konkretów. Pyta kiedy mogę dokonać inspekcji w jego samochodzie. Podejrzenia przedstawione  podczas rozmowy są spójne i konkretne. Od dwóch tygodni większość z jego klientów u których był lub z którymi rozmawiał przez telefon w aucie są odwiedzani przez jedną z firm konkurencyjnych.   
Właśnie kończyłem pisanie raportu więc spotkanie ustaliliśmy na środę o godzinie 7.30.
Wykrywanie urządzeń podsłuchowych w samochodzie jest dość złożone. Im nowsze i wyższej klasy auto tym więcej czasu potrzeba na eliminowanie kolejnych przeszkód. Wi-fi, bluetooth, nawigacja czy profesjonalny system zabezpieczenia przed kradzieżą mają znaczący wpływ na wydłużenie mojej pracy nad wykryciem podsłuchów w samochodzie.
Spotykamy się w warsztacie. Montuję tu systemy lokalizacji pojazdów. Mam więc do dyspozycji podnośnik i wszystkie klucze. Ponadto stosuję przenośną kurtynę. Spełnia ona funkcję klatki Faradaya. Tym miażdżę podsłuchujących. Auto wjeżdża na posesję i znika dla wszystkich urządzeń elektronicznych i lokalizacyjnych. 
Przystępuję do schematu określonego jako car-under-004
Nie będę Was zanudzał kolejnymi fazami działania... Odłączenia akumulatora. Szukanie miejsc, w których przeważnie są ukryte anteny i wiele wiele innych technicznych działań…
Po informacjach, które przekazał Pan Marek spodziewałem się lokalizatora pod autem z wyprowadzonym mikrofonem przez podłogę do kabiny. Takie urządzenia potrafią wyrządzić niewyobrażalne szkody.
Na schemat c-u-004 poświęciłem trzy godziny i nic. 1:0 dla podsłuchiwacza
Kolejny schemat to car-inside-004
Mija piętnaście minut. Jest! Podsłuch w drzwiach przy kierowcy.
Prosta i cwana konstrukcja - telefon komórkowy z wyprowadzoną anteną i mikrofonem. Produkcja domowa ale telefon ekranowany folią aluminiową. Bez baterii, a zasilanie podawane z oświetlenia drzwi - szacunek dla instalatora.
Idziemy z Panem Markiem na kawę. Pyta co powinien teraz zrobić? Dezinformacja jest najlepsza. Przedstawiam mu swój plan. Plan bardzo prosty. Z pewnością do białości zirytuje podsłuchujących. O to chodzi. Plan przewiduje jazdę przez tydzień bez zmian.

Telefon zostaje w drzwiach
Montujemy ukrytą kamerę. Pan Marek wypożycza ode mnie jeden z najlepszych zagłuszaczy GSM, który wykorzystują wszystkie oddziały specjalne - Batog. Mija tydzień. W poniedziałek w samochodzie Pana Marka rozpoczynają się rozmowy na temat przejęcia dużego kontraktu.
Rozmowa decydująca jest przełożona na środę. We wtorek pojawiają się problemy z połączeniami telefonicznymi. Włączona zostaje ukryta kamera.
Tak jak podejrzewałem w nocy z wtorku na środę ktoś włamuje się do auta.
Ten ktoś ma swoje klucze i wyłącza alarm. Dowód na nośniku DVD w formie filmu zostaje przekazany wraz z telefonem z drzwi samochodu pana Marka i kartą SIM do prokuratury.
Z małego zlecenia udało się zrobić niezłą laurkę.

Z Markiem spotykamy się raz w miesiącu w warsztacie podczas inspekcji samochodu i jego telefonów GSM.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Podsłuch w telefonie GSM.

To zlecenie od mojego bardzo dawnego kolegi. Z L. znamy się od szkoły średniej. Teraz nasze kontakty ograniczają się do spotkań przy kawie oraz do urodzinowo imieninowych telefonów. Kiedyś jednak byliśmy nierozłączni. L. jest kimś ważnym w firmie produkcyjnej. Jest vice prezesem. Jak sam o sobie mówi, jest  "drugi po Bogu".  

Krótki telefon. Umawiamy się na kawę naszym ulubionym miejscu.
Rutynowe już przywitanie. Co u Ciebie? Jak dzieciaki? Jak żona? Jak zdrowie.... Nagle z jego ust padają słowa:
- "Rafał mam problem."
Nie wiem jeszcze o co chodzi, ale nauczony doświadczeniem wyciągam telefon z kieszeni i rozkładam go na czynniki pierwsze. Klapka. Bateria. SIM. L. robi to co ja.

Zamieniam się w słuch
- „Od jakiegoś czasu informacje ważne dla naszego przedsiębiorstwa zaczynają wyciekać poza salę konferencyjną. Co ważniejsze straciliśmy trzech strategicznych odbiorców.”
Słucham uważnie. Nic nie mówię. Robię notatki. Jeżeli L. ma problem to stanę na głowie, aby mu pomóc. Wiem już wszystko. Jest dwóch prezesów. Cztery działy kierowane przez czterech dyrektorów i sześć sekretarek. Wychodzi na to że oni wiedzą wszystko. Wśród nich musi być kret. Chyba że któreś z nich ma podłożone urządzenie podsłuchowe.
Tak czy owak jedenaście osób i sześć gabinetów do sprawdzenia.

Dogadujemy szczegóły
Ustalamy czas kiedy mogę zacząć. Plan jest prosty. Wszystko według schematu 5b. Wykrywanie podsłuchów we wszystkich gabinetach i pomieszczeniach przyległych. Rozpoczynam w piątek o 17 i muszę to skończyć do poniedziałku do godziny piątej rano.
Dam  radę.
L. pyta ile to będzie kosztowało. Odpowiadam. Zapłacicie po wszystkim, tyle ile moja praca przyniesie Waszej Firmie realnych korzyści. Zgadza się na ten układ.

Piątek
Jest piątek. Pojawiam się w okolicy zakładu około 7:00 rano. Rozpoczynam skanowanie częstotliwości radiowych. Trzy skanery idą w ruch. Do szesnastej nic oprócz policji, zakładu energetycznego, taksówkarzy i jakiś rozmów telefonicznych.
O 17:00 zaczynam czyszczenie gabinetów. Schemat 5b czyli od gabinetów prezesa, L. i dyrektorów po pokoje ich sekretarek. Gabinet prezesa i jego sekretarki jest czysty i zabezpieczony. Jest godzina 2.30. Idę spać.

Sobota
Sobota 9:00 rano. Gabinet L. i jego sekretarki. Do szesnastej przeczesałem wszystko. Wszystko zabezpieczyłem.
Teraz czas na gabinet dyrektora nr 1 i jego sekretarki. Godzina 22:00. Kończę fizyczne i sprzętowe sprawdzenie pomieszczeń. Zabezpieczam wszystkie możliwe sprzęty i miejsca w których może być ukryty podsłuch. Wchodzę do gabinetu dyrektora nr 2.
Do schematu 5b muszę dodać załącznik 5b/12WE. Opuszczenie pomieszczeń przed zakończeniem wykrywania podsłuchów.  Jest po trzeciej w nocy i jestem zmęczony. Idę spać.

Niedziela
Niedziela 9 rano. Wracam do gabinetu dyrektora nr 2. Od początku to samo. Ktoś przecież mógł w nocy założyć podsłuch. Kończę zabezpieczając wszystko około godziny czternastej.

Godzina 15. Gabinet dyrektora nr3. Po sprzętowym i fizycznym sprawdzeniu pomieszczeń i zabezpieczeniu wszystkich możliwych sprzętów i miejsc, w których można ukryć podsłuch kończę pracę. Jest godzina 23:00.
Został jeszcze tylko gabinet dyrektora nr 4. Czyszczę go o 5:00 nad ranem. Szybko wychodzę z zakładu. Jadę do hotelu. Po godzinie 15:00 dzwoni L. Pyta. I co? Masz coś? Umawiamy się na obiad. Jedziemy poza miasto. Mała restauracja. Dobra kuchnia. Przytulna sala.

Podczas obiadu składam mu pierwszy jeszcze nie obrobiony raport. Brak w nim zdjęć, filmów i co najgorsze rozwiązania zagadki. Nic nie znalazłem. Jest na szczęście kilka szczegółów. Nie wiem jednak czy jest sens zwracać na nie jego uwagę. Potrzebuję trzech dni aby to dopracować.
Po obiedzie wracam do Bydgoszczy. Mam trzy dni na przygotowanie raportu. Zaczynam od przejrzenia dokumentacji foto i wideo.
Dwudziesto dwu calowy monitor i dobra karta graficzna rozbiorą każde zdjęcie na czynniki pierwszeJ.
Moją uwagę przykuwa gabinet dyrektora nr3. Monosłuchawka z mikrofonem marki moto.... Zasilacz sieciowy też marki moto...
…Zaraz! Jakie oni mają telefony służbowe?

Telefon do przyjaciela
- „L. czy telefony służbowe są dla wszystkich takie same jak Twój czy każdy jest inny?”
- „Telefony mają wszyscy takie same, jedynie on i prezes maja model wyższe od dyrekcji.”

Przed zakończeniem raportu jeszcze jedno spotkanie. Jemy obiad. Na stole leżą nasze rozbebeszone telefony. Rozmawiamy o sprawie. Informuję go o znalezisku. Mówię że dzięki moto… można nadawać na znaczne odległości. Jest to jednak mało dyskretne i uciążliwe zarówno dla mówiącego jak i dla słuchającego. L. wyjaśnia, że dyrektor nr 3 zajmuje się produkcją i musi mieć kontakt z brygadzistami przez moto…
Przed przekazaniem raportu proszę jeszcze o jedno:
-„Zbierz służbowe telefony komórkowe i sprawdzimy czy nie ma w nich oprogramowania szpiegującego”

Umawiamy się na środę na 10.30 .

Środa
Jeżeli nie znalazłem żadnego podsłuchu, to oprócz czynnika ludzkiego telefony mogą przekazywać dalej ważne informacje, a zakład L. traci ważnych klientów.

Godzina 10:30. Rozkładam sprzęt w sali konferencyjnej. Zaczynam badać telefony.
Pierwszy etap to działanie według schematu 1-0-mob. Polega on na sprawdzeniu czy komunikacja między zainfekowanym telefonem a telefonem osoby inwigilującej odbywa się na zasadzie transmisji bezpośredniej.
Drugi etap to działanie 1-1-mob czyli podłączenia telefonu do terminalu, który potwierdza lub neguje infekcję telefonu programem szpiegującym.
Jest trop. Badanie telefonów przynosi efekt. Jeden z telefonów jest zainfekowany programem szpiegującym.
Dane dotyczące numeru telefonu, który należał do grupy lub osoby podsłuchującej został przeze mnie przekazany prezesowi i vice.

Poniedziałek
Końcowy raport wraz z zaleceniami dotyczącymi bezpieczeństwa przekazałem w poniedziałek.

We wtorek zadzwonił L.

- „Rafał, dziękuję. Wystaw fakturę na ...... netto - jestem Ci to winien.”

Kwota, którą zaproponował bardzo mnie ucieszyła. Dla takich pieniędzy mogę się podjąć każdego zlecenia wykrywania podsłuchów. Od tego czasu raz w miesiącu sprawdzam wszystkie telefonu komórkowe w firmie L.

poniedziałek, 25 marca 2013

Przedsiębiorstwo produkcyjne.

To było jedno z pierwszych zleceń na wykrycie podsłuchu. Odebrałem oficjalny email na szablonie firmowym z zapytaniem ile kosztuje usługa, ile czasu potrzeba na sprawdzenie czterech gabinetów w każdym z nich komputer, telefon stacjonarny, sześć gniazdek, trzy włączniki ścienne, dwa akary, klimatyzator oraz dwóch sal konferencyjnych wyposażonych w stół na 24 osoby, rzutnik wraz z ekranem, dziesięć akarów, dwanaście gniazdek. W dalszej treści zapytania ilu pracowników ma zostać oddelegowanych do tego zlecenia i  z jakich urządzeń do wykrywania podsłuchów korzysta RN System.

Nawet nie muszę sprawdzać. To jedna z większych firm w regionie województwa mazowieckiego. Takie zlecenie to dla mnie ogromne doświadczenie i prestiż. Ale Cichosza. Nikt nigdy się nie dowie o tym dla kogo pracowałem. Takie są zasady.
Przesłałem szacowaną ilość roboczo godzin jaka jest potrzebna do wykonania tego zlecenia oraz propozycję cenową wraz ze spisem urządzeń które posiadam i z informacją, że jedyną osobą do której mam stu procentowe zaufanie w sprawach zawodowych jestem ja sam i tylko ja będę wykonywał to zlecenie. Zlecenie mogę zacząć realizować zaraz po wpłacie zaliczki na podstawie faktury VAT w określonej wysokości.
Odpowiedź przyszła po dwóch dniach. Wszystko się zgadza. Mają jednak kilka warunków. Nie mogę opuścić firmy dopóki nie skończę zlecenia wraz z końcowym raportem.
Zaliczka wpłacona. Zlecenie mogę zaczynać począwszy od dnia 16 tegoż miesiąca. Osobą oddelegowaną do kontaktu ze mną jest Pan Z. z kancelarii tajnej. Poproszą o podanie nr rejestracyjnego auta, którym przyjadę wraz ze skanem awersu i rewersu mego dowodu osobistego.
Wprowadzone zmiany wnoszą dużo nowego do kalkulacji. Informuję ich o tym drogą elektroniczną, przesyłając nowy kosztorys. To zajmie dwanaście dni... Odpowiedź po godzinie
- „Zgoda.”

Mam zielone światło
Dzień przed rozpoczęciem zlecenia dzwonię do kancelarii. Potwierdzam swoje przybycie. Ustalamy godzinę rozpoczęcia. Rozmawiamy prze chwile. Ciekawy człowiek z Pana Z. Lubię ludzi z szerokimi horyzontami.
Dyżurka! Wysiadam z samochodu. Przedstawiam się. Już o mnie wiedzą. Odbieram przepustkę i kartę pojazdu. Wychodzi Pan Z. Na jego twarzy wymalowane jest bardzo duże doświadczenie. Później okazuje się że służyliśmy w tej samej jednostce wojskowej. Świat jest mały. Na terenie zakładu znajduje się miejsce gdzie mogę przenocować. Spędzę tu dwanaście dni.

Formalności
W kancelarii kwituję odbiór kluczy do gabinetów. Podpisujemy dużo ważnych dokumentów, zobowiązań i deklaracji. Dostaję służbową lustrzankę do dokumentacji. Mam wolną rękę. Zostawiam w depozycie telefony komórkowe. Dostaję telefon, który działa na terenie całego zakładu wraz z nr do Pana Z.
Od razu rozkładam sprzęt na kwaterze. To salon z sypialnią i dużą łazienką oraz WC.
Sprawdzam cztery godziny. Czysto. Mogę pracować spokojnie.

Działam
Pierwsze w ruch idą skanery. Posłuchajmy co u nich słychać.
Niektórzy z moich klientów wykreślają tę pozycję z propozycji, które im przedkładam. To świadczy tylko o tym, że chcą wydać jak najmniej pieniędzy a nie zlokalizować urządzenia inwigilujące.
W eterze to co zwykle. Taxi. Energetyka. Telefony z terenów pozamiejskich. Patrole policji. Urywki CB. Pojawiają się jednak dość ciekawe rozmowy. Nagrywam i zapisuję częstotliwości.

Dzisiaj jest dzień, w którym mogę zająć się salami konferencyjnymi. Procedura standardowa nr 2, czyli z grubej rury. Detektor złącz nieliniowych. Znajduję telefon komórkowy. Jest wyłączony. Wrzucam go do wora na dowody. Lornet do walizki. Teraz przechodzę na termowizję. Czeszę wszystko według procedury. Nic. Kamera endoskopowa niczego nie znalazła.
Kolejnym krokiem jest fizyczne przeszukanie. Bez efektów. Pierwsze pomieszczenie przeszukane.
Dobrze, że mogę pracować kiedy chcę bo to już po dziewiętnastej.
Rozpoczynam przeszukanie pomieszczenia drugiego. Ta sama procedura. Nic. Pomieszczenie czyste. Podczas całego dnia pracy skanery szperały eter non stop.
Teraz czas na sprawdzenie tego zapisu. Pierwsze trzy godziny nic ciekawego. Padam na pysk. Jestem zmęczony. Skanery do pracy. Ja do łóżka.

Dzień drugi
Drugi dzień zaczynam od dosłuchania dnia poprzedniego. Kolejne dwie godziny nic ciekawego. Reszta później. Dziś zaczynam od gabinetu nr 1. Tutaj działam według procedury nr 8. Standard od góry do dołu. Nagle jeden z mierników częstotliwości wychyla się na maksymalny odczyt - jest coś! Ułamek sekundy i wszystko wraca do normy. No ale jest. Tylko co? Zapisałem godzinę zdarzenia. Może jutro o tej porze sytuacja się powtórzy. Zobaczymy ale wygląda to na... Nie! Zbyt mało danych aby szafować wyroki.
Endoskop w rękę i do pracy. Nic nie widzę, ale jak zwykle nagrywam. Dla siebie i dla klienta do raportu. Nic. Dalsze zabiegi niczego nie wnoszą. Gabinet jest czysty.

Mija osiem godzin. Idę odsłuchać do końca wczorajszy dzień i sprawdzić skanery.

Sukces
Najpierw prysznic. Podłączenie dyktafonu do laptopa i obróbka specjalnym programem. Idzie dużo szybciej niż słuchanie szumu. Na każde dłuższe wychylenie robię odsłuch.
Jest. Rozmowa trzech mężczyzn. Wszystko zapisane. Temat rozmowy. Godzina. Sekunda.
Dzwonię do Pana Z. Mówię mu dyskretnie o całej sytuacji. Słyszę w słuchawce:
- „Zaraz u Ciebie będę."
Wychodzimy na zewnątrz. Podaję mu słuchawki. Zdębiał.
.... informacja tajna ...


Całe zlecenie kończy się przekazaniem kilku znalezionych pluskiew do jednej z agencji.
Do dziś przeprowadzam dla nich cykliczne konsultacje. Pozdrowienia dla Pana Z. który autoryzował ten wpis.


Czołem

poniedziałek, 18 marca 2013

Firma Pani z Suwałk

Wiele maili i telefonów upłynęło zanim Pani O. zdecydowała się na moje usługi. Świetnie. Wszystko to rozumiem, a wręcz chwalę takie zachowanie. 
Bezpieczeństwo przede wszystkim.

Drogą mailową ustalamy wszelkie szczegóły. Pani pisze o swoich spostrzeżeniach i uwagach. Podaję dwie propozycje wraz ze stawką godzinową za wykonanie usługi.
Zapada decyzja. Mam przyjechać i rozwiązać problem. Umawiamy się na sobotę. Wtedy nie będzie nikogo z pracowników.

Suwałki leżą w północno-wschodniej części naszego pięknego kraju. Miasto ładne i wietrzne choć  byłem tam latem.

Biuro Pani O. jest przestronne i czyste. Branża w której działa, zmusza ją do zachowania pełnej dyskrecji.  Wymagają tego zarówno klienci jak i strategia działania firmy.
Rozmowa z Panią O. wciąga. Muszę jednak zabrać się do pracy. Od tego w końcu jestem.

A więc start
OK. Włączam stoper. Zaczynam rutynowe działania. Nic. Mierniki jeden po drugim niczego nie wykazują. Przechodzę do termowizji. Nic. Już chcę zabierać się za przeszukanie fizyczne a Pani O. informuje mnie, że musimy kończyć ze względów osobistych. Dzisiaj są urodziny jej wnuka. Umawiamy się na następny dzień na godzinę 8.00 rano.

Nasz klient nasz pan.
Jadę do hotelu. Biorę prysznic. Odpalam laptopa. Dzwoni telefon.
Pani O.
- „Przepraszam, jutrzejsze spotkanie musimy odwołać, pozwolę skontaktować się z panem w przyszłym tygodniu.”
Musimy. My musimy.... Sześć godzin pracy. Niedokończone zlecenie. Leżę w hotelu. Mogę wracać do domu. Kontaktuję się z rodzinką. U nich wszystko w porządku. Mają plany na całą sobotę. W niedzielę odpoczywają. I dobrze. Po rozmowie zasypiam. Budzę się na kolację.
Po kolacji sauna. Drink w barze, książka i idę spać.

Było to jedno z trzech zleceń, które nie zostały zakończone.
Pani O. po dwóch tygodniach poinformowała mnie, że jej biuro jest czyste. Stwierdziła że osoba która mogła podłożyć urządzenie podsłuchowe z pewnością kupiłaby najtańsze, a te bym już u niej wykrył....
Pada propozycja rozliczenia finansowego. Z mojej strony proponuję przesłanie raportu na adres domowy listem poleconym. Tak zakończyło się jedno ze zleceń w malowniczych Suwałkach.

Od tego czasu każde zlecenie rozpoczynam od zaliczki i to minimum 50 %.


Cały czas się uczę....

Małżenstwo z Wrocławia

Pierwszy kontakt wzorowo email. W nim standardowo informacja, iż sprawa jest bardzo delikatna, czego dotyczy, jakie klient ma podejrzenia, ile czasu potrzebuję aby wykonać usługę i ile ma ona kosztować.
Email podpisany A. i E. R-scy z Wrocławia.


Kontakt drogą elektroniczną jest jedną z bardziej bezpiecznych metod, które pozwalają na wstępne ustalenia.

Odpisuję, że za dwa tygodnie kończę zlecenie i będę wolny około dziewiątego. Podaję trzy różne propozycje, czyli co mogę dla nich zrobić wraz z określeniem czasu i kosztów.
Na koniec email'a informuję Państwa R-skich, że jeżeli zdecydują się na moje usługi to poproszę o wpłatę 50% wartości zamówienia brutto, na co wystawię im fakturę VAT.

Po dwóch dniach otrzymuję informacje z danymi do faktury.

Ósmego dzwonię i potwierdzam wizytę.

W drodze do Wrocławia, w którym osobiście jestem zakochany, po raz ostatni przed spotkaniem z A. i E. analizuję informacje , które od nich otrzymałem.
Z rozkładu mieszkania i rozmieszczenia sprzętu elektronicznego wiem czego ja bym użył i gdzie bym to schwał.

W Śremie wypadek.
Dość poważny. Zielone Audi i czerwony Mercedes.
Mercedes zupełnie taki sam, jakim jechaliśmy na początku 2000 roku z B. do Lublina na instalację.
Zlecenie proste, nawet klucze dostaliśmy. Mieszkanie w bloku, nowo budowany kompleks bloków, nie we wszystkich oknach ślady zamieszkania. Niektóre gołe i brudne, oczojebna żarówa 500Ww co trzecim oknie  świadczy o wykończeniowych pracach .
Sprawdzamy naszą lokalizację. Jest, okna czyste z firanami.
Dobrze, że już mieszkają - w niezamieszkałych domach i mieszkaniach dużo trudniej ukryć podsłuch. Wchodzimy na klatkę, duża bez windy. Robotnicy kręcą się po zakurzonych pyłem gipsowym schodach. Chyba zrobimy to "na robola".
Wiemy, że mieszkanie jest puste w ten weekend - zaplanowany wyjazd ze zleceniodawcami do Paryża.
Jedziemy coś zjeść i pogadać. Plan jest prosty - cztery wiadra z urządzeniami podsłuchowymi i narzędziami w garść, przebrania mamy jeszcze  po noworocznej akcji pod granicą niemiecką, klucze w kieszeń i dwa dni na montaż.
W piątek żegnamy z samochodu figurantów. Jeszcze dwie godziny - telefon od zleceniodawców już jadą w dwa auta na lotnisko.
Zaczynamy.
Powoli, nieogoleni z obowiązkowym petem w zębach. Wiaderka w garść. Idziemy.
Klatka nr Z, stajemy przed drzwiami - standardowy numer - dzwonimy. A tu drzwi się otwierają - starsza pani ...
"Bry, my do mieszkanka nr 12" - mówi zawadiacko B.
"Ale to w klatce obok" - odpowiada pani.
"Mówiłem ci k...wa Zdzichu, że to k...wa nie tu" - opierniczam B.
"Praszam paniom" - melduje B. i w tył na lewo marsz.

Do auta, czekamy.
Pani wychodzi około 14, czekamy do 17 nie wraca. Zmiana planów jeden w aucie, drugi na montaż. Ustalamy co i jak - zapada wspólna decyzja. B. zostaje w aucie, kupujemy dwa telefony w markecie na Q. ja idę na montaż. Jak by co telefon na wibracji zawieszony na gołej klacie da znać, że trzeba wychodzić.
B. zostaje w samochodzie, ja idę po telefony i karty. Po drodze uaktywniam telefony - mój tylko jeden numer , dzwonek wyciszony, wibracja włączona. Sprawdzam - działa jest OK.

Wchodzę do mieszkania, jeszcze pachnie Pronto - pani sprzątała mieszkanie. montuje według ustalonego scenariusza. Z tą zmianą, że nie chcemy aby ktokolwiek znalazł jakikolwiek podsłuch.
Jeden tu, drugi tam a trzeci.... to się zdziwią. Dzwonię do B. - odsłuch sprawdzony, numer jeden działa, numer dwa działa i w prezencie dla zleceniodawców numer trzy.

Już dojechałem na miejsce. Nawet nie wiem kiedy.
Kurtuazyjne przywitanie i pokazuję Państwu R-skim, aby zrobili to co ja - wyciągam baterię z telefonu komórkowego.

Wykrywanie podsłuchu według schematu nr 4.
Lornet na nic by się tu nie przydał - no chyba, że na sąsiadów.
Rozpoczynam. Cisza - patrzą mi na ręce. Na początku było to denerwujące, ale po tylu zleceniach już się przyzwyczaiłem i sam proponuję klientom aby podążali za mną i patrzyli co robię.
Wiele pytań - dlaczego robi Pan zdjęcia - do raportu, który Wam przekażę.
- Dlaczego rozkręca Pan "to" - wytłumaczenie - OK, niech Pan czyni swoją powinność.
Po trzech godzinach jest.
Zabawka z jednego ze serwisów sprzedażowych. Zabawka ale szkód potrafi narobić - zdjęcia, worek i na badania daktyloskopijne.
Szukam dalej.
Mierniki milczą.
Cisza.
Taka martwa.
Oni już wiedzą, że byli podsłuchiwani. Z tego co mówili wiedzą nawet przez kogo.
Mieszkanie czyste.

Auto.
Jeżdżą tym samym autem co ja. Godzina - nic nie ma. Jeszcze raz - i nic.
Czysto.

Telefony.
Telefon Pani E. czysty jak łza
Telefon Pana A. zainfekowany - sprawdzam dalej - już wiem wszystko.

Po trzech dniach oczyściłem ich mieszkanie trzypokojowe, telefony komórkowe (2) i auto
Znalazłem jeden naprawdę prosty podsłuch.
Prosty.
Ze łzami w oczach dziękują mi - tylko dlatego, że ich znajomi zaczynali podejrzewać ich o zbytnią fantazję przechodzącą w fobię.
Ja potrzebuję jeszcze kilka dni na opracowanie raportu.
Żegnam się z pięknym Wrocławiem.
Hotel Monopol to podobno najstarszy hotel we Wrocławiu - dość schludny.

niedziela, 17 marca 2013

Studium przypadku.
Pani z Trójmiasta

Dzwoni telefon.
Odbieram, w słuchawce głos kobiecy:
- "Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do firmy wykrywającej podsłuchy?".


Pani przedstawia problem. Jest inwigilowana w swoim domu, podejrzewa że jej telefony komórkowe są również podsłuchiwane.
Pyta czy można zainstalować posłuch w aucie, tak aby ten informował o położeniu samochodu.

Ze wstępnej rozmowy zaczynają się rysować pierwsze scenariusze i sposoby instalacji jak i wykorzystane urządzenia podsłuchowe.

Umawiamy się w na spotkanie w jednej z trójmiejskich galerii.

Godzina spotkania. Pani pojawia się punktualnie, standardowe przedstawienie się, przekazuję wizytówkę oraz pierwszą umowę, która zobowiązuje mnie do zachowania wszystkiego czego się od Pani dowiem w ścisłej tajemnicy.
Zaczynamy rozmawiać o sprawie.

Przedstawiam dwie wersje rozwiązania problemów i cenę za każde z nich.
Pani podejmuje słuszną decyzję i wybiera skuteczne rozwiązanie.

Umawiamy się na wykrywanie podsłuchu w domu przy ulicy X.
Pracę rozpoczynam o umówionej porze. Rękawiczki i zaczynam pracę. Niewiarygodne, ale po dwudziestu pięciu minutach znajduję moduł GSM w ściennym gniazdku (kontakcie).
Odłączam zasilanie, całość chowam do specjalnego worka tak aby móc całość przekazać w odpowiednie ręce firmy Y. Oni zbadają całość pod kątem śladów daktyloskopijnych, a potem ja sprawdzę połączenia z kartą SIM.

Szukam dalej.

Wszystkie mierniki pracowały jak zawsze w swojej ściśle ustalonej kolejności - tak mnie nauczył jeden z moich mentorów.
Kolej na termolokalizację.
Mała poręczna kamera czesze wszystko - ściany, każde urządzenie, meble. Jest !
Cwaniak pięknie ukryty w lampie w pokoju gościnnym!
Po jej rozkręceniu wiem czemu nie został wykryty przez żaden z mierników. instalator już bardziej się postarał i wyposażył go w system zdalnego włączania.

Szukam dalej.

Kamera termowizyjna sprawdziła cały dom. od piwnicy po strych. Dalej czysto.
Kolejna faza wykrywania podsłuchów - działam podręcznikowo i to przynosi najlepsze efekty.
Po drugiej znalezionej pluskwie przypomina mi się moje pierwsze zadanie.
Pracowałem wtedy z B. a zlecenie wykonywaliśmy w S. - miasto jak każde inne, jeszcze wtedy bo to koniec lat dziewięćdziesiątych.
Mamy dokonać instalacji.
Jesteśmy na miejscu. Instalacja idzie jak po maśle. Zrobione - "To co, idziemy!" - pytam. "Nie, to co założyłeś znajdą od razu. Teraz patrz i ucz się". - odpowiada B, i zakłada jeszcze dwa urządzenia podsłuchowe.
W drodze do L. nie rozmawiamy o pracy - taka zasada. W biurze, w "bezpiecznym pomieszczeniu" padają tysiąc dwa pytania. Po co, dlaczego, jak, czemu, czy jest sens, a czy warto,...... i tak przez trzy godziny.
Już rozumiem.
Pierwsze, żeby wiedzieli.
Drugie, aby znaleźli.
Trzecie i czwarte, abyśmy my wiedzieli.

Wyciągam swojego asa z rękawa. Lornet 36.
To potrafi wszystko, ale trzeba uważać - może doprowadzić do uszkodzenia tkanek miękkich.
Od piwnicy przez pomieszczenia na parterze do pierwszego piętra aż po strych - jest!
Igła w stropie nad sypialną. Mikrofon ceramiczny. Przewody wyprowadzone w stelaż dachu, zasilanie 12V z oświetlenia  zewnętrznego LED. Ładnie zrobione. Czapki z głów.

Pora na telefony komórkowe. Dwa, sam też używam dwóch telefonów - jeden służbowy, drugi prywatny dla żony, dzieci, rodziców, teściów i całej reszty mojej rodziny.
Telefony "robią się same". Odpowiednie urządzenie i liczymy. Stacja BTS łączy się z każdym telefonem określoną ilość razy. Każdy raz więcej to - podsłuch, każde pięć razy więcej - pewny podsłuch, za każdy razem po prowokacji - stu procentowe inwigilowanie telefonu.
Teraz szczegółowe badanie i jest numer telefonu, który ze smartfonem klientki robi cuda - potrafi zrobić zdjęcia i to z przedniej jak i tylnej kamery, potrafi włączyć zdalnie GPS i zlokalizować z dokładnością do siedmiu metrów miejsce, gdzie znajduje się telefon, potrafi usłyszeć co dzieje się w otoczeniu telefonu nie włączając podświetlenia wyświetlacza i co najważniejsze podsłuchać każdą rozmowę wchodzącą jak i wychodzącą, o czytaniu sms'ów i przeglądaniu zawartości kalendarza nie wspomnę.
Jest.
Lokalizuję numer, będąc pewien, że to numer na kartę. Lecz mogę zlokalizować go po BTS i wiedzieć skąd "inwigilator" wdzwaniał się do klientki, a jak nie wyłączał tego telefonu to będę wiedział gdzie mieszka!

W oczach klientki widzę wściekłość.

Teraz czas na auta.
Do sprawdzenia dwa japońskie samochody. Tak się dobrze składa, że dwa miesiące temu na życzenie klienta z wypożyczalni samochodów japońskich instalowałem lokalizatory - jak zawsze po dwa.
Jeden dla złodzieja - żeby znalazł.
Drugi dla klienta - aby zlokalizował auto.
Po dziesięciu minutach, przy pierwszym samochodzie - jest antena, czyli mamy cię. Po przewodzie do nadajnika - unieszkodliwiony.
Jeszcze dwa testy - czy niema nieautoryzowanego GPS'a. Samochód czysty
Następny.
Czysty.
Nie wierzę....
Standardowe przeszukanie wnętrza. Jest.
Telefon GSM z wyprowadzonym w zagłówek mikrofonem - ładna robota, a przede wszystkim piekielnie skuteczna. Jak rozmawiasz przez zestaw głośno mówiący - rozmawiasz na dwa mikrofony, jak masz pasażerów z tyłu to musisz mówić głośniej...

Całość zajęła cały tydzień - od poniedziałku do soboty.
Podsłuchy, lokalizator i telefon GSM mają być dowodami w sprawie.
Potrzebuję jeszcze dwa dni na przygotowanie raportu i wyników badań ze znalezionych gadżetów.

Jeszcze przed przekazaniem klientce raportu dostałem przelew pomniejszony o zaliczkę, którą dostałem w przed zleceniem.

W trójmieście jestem stałym bywalcem - Pani D. poleca mnie swoim klientom.